sobota, 29 sierpnia 2015

Jagody na mięcie, do tego szczypta przypraw


Aj, znowu mam zaległości. 
Tym razem moja nieobecność spowodowana była tym, że musiałam uporządkować swoje zakładki na komputerze, sięgały już zenitu, też tak macie?. Zanim je usunęłam  zaczęłam im się przyglądać uważnie, oglądałam co ja tam ciekawego zapisałam i wsiąkłam. Likwidując jedną tworzyłam następne kilka, a lista się wydłużała ,trzeba się było trochę zdyscyplinować. Zaczęłam więc od Pinterest-u, tyle ciekawych rzeczy tam jest, nie mogłam od tak skasować. Stworzyłam więc kilka tablic, aby tam umieszczać to co chciałam zapamiętać. A czas leciał nieubłaganie. Trochę zmniejszyłam ilość zakładek, niestety jeszcze mam ich sporo. Robię więc przerwę, aby wkleić zaległy haft.


  Tym razem jest to poduszka miętowa z hafcikiem. 
Jagody, kolorowe , nierealistyczne, ale bardzo ciekawe. Haft zmodyfikowałam. Oryginalny jest na czerwieni, mój na mięcie. Zmieniłam też niektóre kolory dostosowując je do moich potrzeb. Poduszka kuchenna, służy mi za oparcie, albo siedzisko na taboret na którym przesiaduję jak rozkładam swój warsztat szyciowy lub dekupażowy w kuchni. Gdy tego nie czynię poduszka jest zwykłą ozdobą kuchenną. 


Troszkę szczegółów haftu.

Wzór zaczerpnęłam z Cross Stitch Gold, a autorką jest Lesley Teare.


  Przy okazji pochwalę się metamorfozą stołków, które pomalowałam farbą kredową.


  Na spód poduszki użyłam bawełny ze starych zbiorów w bardzo intensywnych kolorach dla ożywienia całości. 


Do malowania stołków użyłam farby kredowej Americana Decor w kolorze śmietany. I tu poeksperymentowałam. Dodałam do tej farby zwykłej farby akrylowej aby zmienić kolor, wymieszałam i tak powstał kolor mięty i liliowy. Eksperyment się powiódł, z farbą nic się nie działo, stołki są pomalowane i dobrze się mają. Nie zdecydowałam się na przetarcia, stwierdziłam ,że same się przetrą ,zestarzeją tak jak będą miały ochotę, dałam im wolną rękę.


  Dziękuję za odwiedziny , jest mi niezmiernie miło za pozostawione komentarze , dziękuję raz jeszcze.

piątek, 14 sierpnia 2015

Dziewczyna i płomyki


Lubię ciepło i absolutnie nie narzekam na słoneczne lato, ale chyba temperatura trochę oszalała, u nas od dłuższego czasu najgoręcej i brak jakichkolwiek opadów. Wróć - wczoraj wieczorem spadło pięć kropli deszczu. Ale nie narzekam , wszak pola nie mam , ogrodu nie mam, jedynie na balkonie nie da się siedzieć, niestety. W domu ciemno , żaluzje ściągnięte , drzwi zamknięte do wieczora i chodzący wiatrak, można przetrzymać. Nie narzekam , bo przecież niedługo czeka nas półroczna słota i zimno. Nie narzekam, piję wodę z lodówki i jeszcze anginy nie dostałam. Przetrzymamy. 
Jedyny minus to jest to , że nie mogłam w tych ciemnościach zrobić zdjęć pracom, a obiecałam nadrobić zaległości. Ale i na to znalazłam rozwiązanie, spakowałam co nie co w torbę i idąc na rehabilitację zrobiłam parę zdjęć w plenerze. 
Sesja odbyła się w tempie błyskawicznym , bałam się , że osoby postronne , które mogłyby mnie mijać wezmą mnie za wariatkę. Pańcia wyjmująca z siatki obrazy, ustawiająca je przy rozsypującym się murku na terenie szpitala wygląda bardzo podejrzanie, prawda?. 
Udało się jednak , mogę więc wam pokazać moją dziewczynę z płomykami  ukończoną i oprawioną . Zdecydowałam się na prostą ramę bez paspartu, przytłaczało ono całość. A tak dziewczyna wygląda tak jakby wyłaniała się z porannej mgły, z naręczem  floksów, a po mojemu płomyków.


  Nie zdecydowałam się na jedno zdjęcie , więc będzie ich więcej.

Już ją uwielbiam, cieszę się, że zdecydowałam się ją wyhaftować . Jest taka eteryczna, delikatna, pomimo tylu intensywnych kolorów na obrazie.
  Dziękuję wszystkim za komentarze i odwiedziny, życząc udanych słonecznych dni. 


Płomyki w moim domu.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Szafeczka "ala" Maria Antonina


W klamociarni wyszperałam oto taką szafeczkę, przeznaczoną na biżuterię.
Zupełna miniaturka prawdziwej szafy, super wykonana, z dopracowanymi detalami , tylko kolor nie ten.
 Kto dobrze mnie zna,  ten wie , że uwielbiam wszystko to co związane jest z motywem dam i że jestem zafascynowana epoką Marii Antoniny i jej osobą w szczególności.Więc jak mogłabym obojętnie przejść obok kredowej farby o nazwie Antoinette nr 53 Annie Sloan, no nie mogłam .
Szafeczkę więc przemalowałam tym odcieniem farby , wcześniej pod nią na kantach położyłam troszkę farbki z poprzedniego posta, troszkę sfatygowałam, wykończyłam woskiem jasnym i ciemnym , pod którym odcień farby nieco się zmienił. No i teraz to jest to, o co mi właśnie chodziło. Chciałam by szafeczka wyglądała jak prawdziwa stara , często używana szafa. Mam nadzieję  że tak jest. 
 W środku ma zaczep na wisiorki i lusterko, szufladki na małą biżuterię i miejsce na pierścionki, wykończone zielonym aksamitem.



Metamorfoza szafki.



Zainspirowana epoką  Marii  Antoniny.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Różany fotelik - metamorfoza


 Tak jak obiecałam będę teraz pokazywać to co zmajstrowałam podczas letniego miesiąca jakim jest lipiec. Zacznę od metamorfozy fotelika, niestety nie mam zdjęcia jak wyglądał poprzednio bo został po zakupie na starociach bardzo szybko rozebrany . Był bardzo ciemny, obicie granatowe, a teraz wygląda tak jak na zdjęciach. Fotelik pomalowałam dwukrotnie farbą kredową Annie Sloan . Na zdjęciach trudno oddać kolor farby, jest to szarość wymieszana z beżem , cudowny "stary" kolor. W słoiczku nie wygląda ciekawie, ale na przedmiocie jest naprawdę bardzo ładny. Na obicie wykorzystałam materiał w róże ( oryginalny kupon z 1995 r), który otrzymałam kiedyś w prezencie od Grażynki, i choć nie mam teraz z nią kontaktu to gorąco ją pozdrawiam. Materiał był na tyle piękny , że trzymałam go na coś wyjątkowego i się właśnie doczekał swojej odsłony. Fotelik pasuje kolorystycznie do mojego pokoju, jestem z niego bardzo zadowolona.


 Moja nowa zdobycz , w sklepie gdzie jest mydło i powidło, czyli różny szmelc, a do którego lubię czasami zaglądać, wygrzebałam cudny dzbanuszek i miseczkę  St Michoel  Edwardian Lady, nazwa idealna jak dla mnie,  w ulubiony motyw dzikich różyczek. Motyw pasujący idealnie do motywu obrusa , który pokazywałam Tu


 Od kuchni. 



Kolor fotelika i materia obicia w powiększeniu. 
Na dwukrotne pomalowanie fotelika wystarczyła mi próbka 100 ml farbki Annie Sloan i jeszcze mi troszkę pozostało. 



 Pozdrawiam cieplutko .