niedziela, 25 stycznia 2015

Może coś z haftu? - bardzo proszę.


          Zegar odmierza czas cichym tykaniem, ranek miesza się z nocą, szarość za oknem z deszczem i śniegiem , umyka dzień za nocą , coraz szybciej , jak rozpędzony pociąg, a ja w nim jak pasażer , który przez okno śledzi mijający krajobraz . Mam wrażenie , że nie siedzę  w osobowym pociągu , ale już w Pendolino. No i patrzcie, to już miesiąc od Wigilii, choinka już rozebrana, za oknem deszcz i mgła jak w listopadzie, ale się wszystko poplątało. Aby się gorzej nie poplątało, i abym nie popadła w obłęd jakiś, zażywam lekarstwa w postaci wesołej ,chaotycznej  twórczości, a żeby nie było nudno i utrzymane w tempie " pendolinowym " twórczość obejmuje różne dziedziny. Rano lakieruję pudełko, a gdy schnie , kroję i szyję  kwadraty na kołdrę patchworkową, znowu lakieruje pudełko i wracam do kwadratów, a jak mi się znudzi ,wieczorem robię dobrą kawę i siadam do haftu.       
     Doszłam do sedna wpisu, chciałam wam pokazać postępy w hafcie , małe , bo małe, ale rzeczywiście haft troszkę ostatnimi czasy zaniedbałam. Niestety dokoła tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, że nie mogę się tym razem skupić tylko na haftowaniu. Pęd " pendolinowy " trawa.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Ala filet" - konturówką zamiast szydełkiem plecione


Och! nie , to nie jest filet z kurczaka , to pudełko na druty. Inspiracją do zrobienia owego pudełka była technika szydełkowa filet, a także pięknie malowane pierniki, a właściwie wzory, które na nich podziwiałam, takie jak te Tutaj i TU Przyglądałam się misternie malowanym kratkom na piernikach z fascynacją, i od lat chciałam spróbować.
   Mając więc chwilę dla siebie pobawiłam się konturówką, jest to dość precyzyjna robota, ale jak fascynująca, jak zajmująca, nareszcie mogłam zrobić coś nowego, coś co mi się bardzo podoba. Nie byłam pewna czy mi się uda w miarę równo namalować kreseczki, ale się udało, no może nie  są idealne, ale jestem zadowolona z pierwszej próby. Ostatecznie w pudełku umieściłam druty, piękne mieszkanko im sprawiłam, tak rzadko je teraz wyciągam, więc już nie będę miała wyrzutów , że je zaniedbuję. Środek pudełka wykleiłam bordowym aksamitem, choć na zdjęciach tego nie widać, możecie wierzyć na słowo , że tak jest.


Pudełko jak lukrowany piernik. 


Recipe ; 

 Jak polukrować piernik ( czyli pudełko piernikowe) 

1.Weź bejcę w płynie i posmaruj pudełko.
 2.Następnie przygotuj powierzchnię pudełka wg. przepisu o lakierowaniu Tu 
3.Jak pudełko piernikowe ostygnie i nabierze krzepy ,narysuj ołówkiem kratkę ( u mnie odstęp między liniami jest 0,5 cm.) 
4.Przyszedł moment na lukrowanie konturówką ( ja użyłam konturówki białej Renesansu, bo taką akurat miałam ), dokładnie i starannie pociągamy linie poprzeczne, gdy one nabiorą krzepy , pociągamy linie podłużne. 
5.Ostatnim krokiem lukrowania jest postawienie perełek Perlen Pen w kratce wg.wzoru dowolnego, u mnie są gwiazdki zimowe. Można dodatkowo udekorować piernik pikotkami itp. 
6.Życzę miłej zabawy przy lukrowaniu. 


Dziękuję wszystkim za miłe komentarze pod poprzednimi postami, a przepis na pudełko piernikowe podaję z wdzięczności za waszą przychylność i cudne, przydające skrzydeł wpisy pod dywagacjami na temat blogu.
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko.

środa, 14 stycznia 2015

Alicja - ciemna strona lustra , kuferek na ten temat


Choinkę jeszcze nie rozebrałam, przedłużam ten czas, będąc zatem nadal w krainie baśni wklejam kuferek ,który zrobiony został na zamówienie mojej córci. Obrazek wybrała sama, a mnie pozostało coś na jego temat wymyślić.
Alicja w krainie czarów to książka ,która ma dwa oblicza, jedno dla dzieci , a drugie dla dorosłych. Moja interpretacja Alicji jest tą drugą wersją, tą ciemną, mroczną, pełną tajemniczych podtekstów, trochę psychodeliczną.
 Zawsze ,gdy otrzymam jakieś zadanie polegające na tym ,by  wykonać pracę na określony ściśle temat i to z dokładnie wybranym motywem, a jednocześnie odbiorca nic więcej nie sugeruje, włącza się u mnie kreatywność i wyobraźnia. Nie zawsze jestem w stanie zrobić to co sobie wyobrażam , często zmieniam pierwotne zamierzenie, główkuję, w konsekwencji wychodzi to ,co jest zlepkiem skojarzeń na temat motywu. Raz wychodzi lepiej , raz gorzej , ale na pewno jest to twórcze i zajmujące , takie zadania lubię najbardziej, a im trudniej , tym lepiej. 
Przebieg skojarzeń; - motyw z filmu , gra w szachy ,karty, Królowa Kier - motywy karciane ; wypukłe znaki karciane, - motyw kwiatów na zielonym tle, to jak rewers karty do gry pokrytej ciekawą grafiką , - zieleń , bo kojarzy się z zielenią obicia  fotela na którym siedzi Kapelusznik, -zieleń w środku kuferka, obicie z zielonego aksamitu , tak jak stoliki karciane , może do bilarda, bądź innych gier w kasynie, - zegarek? - czas, zegarek noszony przez Białego Królika. Całość pokryta lakierem aksamitnym , jak aksamit to wszędzie.
I wyszło to, co wyszło.

Ulubione cytaty z książki o Alicji;

Tak, na to wygląda. Odbiło ci, zbzikowałaś, dostałaś fioła. Ale coś ci powiem w sekrecie. Tylko wariaci są coś warci. 

Bo ja uważam, że czas powinien wszystko zapomnieć i wybaczyć albo wybaczyć i zapomnieć. Kolejność nieobowiązkowa, a nawet śmiem twierdzić – dowolna.

 Alicja: Nie! To niemożliwe! Kapelusznik: To tylko kwestia wiary…

 Matka Alicji: Przecież tak nie wypada, Alicjo! Alicja: A co to znaczy, że coś wypada? Gdyby ludzie się umówili, że wypada nosić twaróg na głowie, nosiłabyś? 

Filiżanka z kamienia przywieziona dla mnie z Krymu przez moją córcię.
 
Inspiracje 



Kapelusznika wyszyłam , a kto ciekawy i nie widział go jeszcze, niech zaglądnie TU

 

piątek, 9 stycznia 2015

Piotruś królik w roli głównej.


 Święta za nami , nadal jednak trwa magiczna atmosfera, trudno wrócić do rzeczywistości. Dopóki w domu stoi choinka i świecą się światełka magia trwa. Czas Bożego Narodzenia oprócz zapachu piernika i makowca kojarzy mi się z bajkami. W tamtym stuleciu , za mojego dzieciństwa, piękne książki z bajkami były trudno dostępne, mama jednak różnymi sposobami zdobywała bajki i tak pod choinkę dostawałam książkę. Delektowałam się nią , wchłaniałam zapach kartek, przeglądałam obrazki i pamiętam je do dzisiaj , choćby ilustracje J.M Szancera. Co wieczór serwowałam sobie jedną bajkę , aby nie przeczytać za szybko. W telewizji natomiast oglądałam z wypiekami na twarzy "Królową śniegu" ( teraz mamy Kevina,brr....). 
     W związku z tą magią dzisiaj u mnie pudełeczko dla małej dziewczynki. W zamówieniu była prośba o umieszczeniu na nim ilustracji z książki Beatrix Potter pt. " Peter Rabbit" po naszemu "Piotruś królik". Autorka napisała Piotrusia Królika w 1893r, a w 1901 wydała go za własne pieniądze  i sprzedała 250 egzemplarzy książki wśród znajomych i rodziny. Zainteresowana jej sukcesem oficyna zgodziła się (mimo wcześniejszej odmowy) na wydanie książki, co nastąpiło w 1902. Publikacja okazała się bestsellerem (sprzedano 28 tys. egzemplarzy). W kolejnych latach napisała następne powiastki, a w 1903, w wieku 37 lat stała się niezależna finansowo. Potem powstała również pierwsza maskotka Piotrusia Królika, zaprojektowana przez autorkę.
 Polskie wydanie ukazało się dopiero w1991r., więc nie jest to bajka z mojego dzieciństwa, nie mniej jednak bardzo ją lubię.


     Piotruś Królik  – jest główną postacią serii książek dla dzieci autorstwa Beatrix Potter.  Charakterystyczną cechą jego wyglądu jest jasnoniebieski płaszczyk. Na tym pudełeczku umieściłam ilustrację na której oprócz królika widnieją inne postaci z opowiastek Beatrix.


  Podobają mi się imiona nadane przez autorkę tj. Wiewiórka Orzeszko, Beniamin Truś, Pani Mrugalska, Pani Tycia Myszka, Kaczka Tekla Kałużyńska itp.


  Wewnątrz umieściłam portret Kaczki , nawiasem mówiąc moja prababcia miała na imię Tekla, może dlatego właśnie ją lubię. Mam nadzieję , że pudełeczko spodobało się małej właścicielce i umieściła w nim swoje skarby .


Jemma Puddle Duck

     Dziękuję wszystkim za liczne komentarze i opinie pod poprzednim postem, wyciągnęłam pewne wnioski i zobaczymy czy uda mi się wypełnić postanowienia, które przed sobą postawiłam.

 Pozdrawiam cieplutko w ten zimowy, magiczny wieczór. 

Beatrix ze szkicownikiem i kaczka Tekla
 

środa, 7 stycznia 2015

Kurs lakierowania, dywagacje na temat bloga


"Nadejszła wielkopomna chwila" - chciałoby się rzec, czyli przyszedł Nowy Rok, wielu robi podsumowania, wielu plany, ale nie ja. Podsumowań nie lubię, bo zawsze okazuje się, że planów nie zrealizowałam i psuje mi to humor, więc wolę planów nie pamiętać zasłaniając się co raz to gorszą pamięcią. Realnych planów na nowy rok nie robię, zwyczajnie boję się cokolwiek planować,to jakby wywoływanie wilka z lasu, czyli chichotu losu. Co mogę w takiej sytuacji zrobić? A no zwyczajnie, trwać i korzystać z każdego dnia.
       Będąc na wielu blogach zauważyłam, że część postanawia blog zamknąć, zawiesić, przenosi się na Facebook,itp. ja tego nie uczynię, choć nie ukrywam, różne myśli po mojej głowie krążyły. 
      I tak trafiłam na post Myszy vel  Penelopy - czytaj  TU, jak ktoś ciekawy dyskusji na temat prowadzenia bloga, komentarzy, to niech sobie tam wdepnie, ciekawa dyskusja. Z Myszą zgadzam się , pięknie ujęła w całość ,ja nie będę jej  powielać. Napiszę tylko w paru punktach moje wnioski na ten rok.

1.Blog otworzyłam gdy moje kochane Forum Kaiem chyliło się ku upadkowi , na tym forum była nieprzeciętna ekipa dziewczyn od których czerpałam dużo, ale i też dawałam, tam też była pierwsza, najsilniejsza grupa w dziedzinie decoupage, dziś te dziewczyny prowadzą sklepy, pracownie, kursy, inne zmieniły branże, ale były tam też dziewczyny o olbrzymich sercach zajmujące się  innymi dziedzinami,  uczyłyśmy się od siebie, wspomagały. Gdy mi tego zabrakło postanowiłam stworzyć sobie swoje miejsce w wirtualnym świecie , gdzie mogłabym dzielić się tym co robię, ale też dzielić się swoim doświadczeniem, oddać to co sama wzięłam od innych.
2.Miałam wiele chwil zwątpienia, czy ciągnąć to dalej czy nie. 
 3.Odkąd moje życie zawodowe zamieniło się w koszmar ciężkiej harówki i braku czasu, wiem jak ciężko podołać temu zadaniu jakim jest prowadzeniem bloga. I właśnie przez brak czasu blog mój mizernieje. A czemu to tak ważne?
4.Czas jest ważnym składnikiem prowadzenia bloga. Każdy wpis wymaga czasu. Trzeba zrobić zdjęcia, potem je obrobić , wkleić w picasa, wkleić do postu, napisać coś sensownego, czasami poszukać informacji , które dopełniają całości,zajmuje to czasami kilka godzin. Po staraniach patrząc na statystyki wejść mam mnóstwo, a komentarzy jak na lekarstwo, nie wiem więc czy brak zainteresowania blogiem, tematem , czy brak czasu.
5.Nie raz mam dylemat czasowy, zastanawiam się , czy pisać nowego posta ,czy zabrać się za robótkę która czeka i kwiczy, czy wejść na ulubione blogi i oglądać, zobaczyć co słychać u znajomych , czy  starczy czasu na pozostawienie komentarza? Wychodzi różnie, i tu biję się w pierś, zawalam.
6.Czasu już braknie na mejl,odpisywanie na poczcie, do której zaglądam coraz rzadziej, i tu przepraszam, jeśli ktoś czuje się urażony.
7.Facebook , to nie dla mnie, za szybko, za krótko, bezosobowo.

Co wynika z tych punktów? 
1.Blog założyłam, bo sama tego chciałam, więc nie mogę oczekiwać, że wszyscy będą zachwyceni tym faktem, nie mogę oczekiwać ,że wszyscy będą mnie czytać i wszyscy będą zostawiać komentarze, ryzyko braku zainteresowania ponoszę tylko ja, bo sama chciałam.
2.Cieszę się,że mam ten skrawek własnego świata.
3.Cieszę się ,że znalazłam wielu przyjaciół, znajomych, wielu uzdolnionych ludzi dzięki temu , że należę do tego świata.
4.Cieszę się , że mogę znaleźć inspiracje .
5.Blog motywuje mnie do robótkowania, gdyby nie on pewnie niektórych prac nigdy by nie było.
6.etc, etc

Mogłabym tak wyliczać same plusy, minusów nie będę uwzględniać, jak na razie pozostanę w tym miejscu, jest ono skrawkiem mojego życia. Zapraszam więc uprzejmie, jeśli znajdziecie tutaj coś dla siebie , będzie mi miło, jeżeli nie, to się nie pogniewam, blogów do wyboru jest teraz tysiące. Dopóki czas pozwoli, mój kawałek wirtualnego świata będzie trwał.

Aby nie być gołosłowną, zamieszczam zaległości , od kilku lat znajduję pytania co do lakierowania powierzchni na połysk. Od pierwszych pytań minęło kilka lat i pewnie ci którzy je zadali dawno doszli już do perfekcji. W międzyczasie pojawiły się różne nowe wynalazki , które ułatwiają lakierowanie na połysk. Ja tymczasem wyjaśnię kilka szczegółów lakierowania , starą , dobrą, klasyczną metodą. Jaki byśmy wynalazek nie kupili zasady przygotowania przedmiotu do lakierowania jest niezmienny.

Lakierujemy i szlifujemy.


  Na wstępie, śmieszą mnie informacje typu," wylakierowane aż trzy razy",porzućmy tę myśl, jeśli chcemy wykonać lakierowanie solidnie.
Do lakierowania trzeba dołączyć dużo cierpliwości, pięknie błyszczący przedmiot odpłaci się nam za nią.

1.Po naklejeniu papieru na bombkę lakierujemy ją, tę czynność powtarzamy 2, 3 razy z odstępem czasu potrzebnym na schnięcie i odparowanie lakieru np. co 2-3 godz.jednak nie więcej jak 5-6 razy na dobę. Lakier schnąc  musi mieć też czas na odparowanie. Niedoschnięte i często kładzione warstwy lakieru odpłacą się nam bąblami , które mogą pojawić się nawet po jakimś czasie użytkowania , niekoniecznie od razu.
2.Gdy mamy 2-3 warstwy lakieru delikatnie szlifujemy jak najdrobniejszym papierem ściernym, tak by nie zeszlifować motywu. Wycieramy bombkę czystą ściereczką i kładziemy następne 2-3 warstwy lakieru z odstępem czasowym. Im więcej mamy warstw lakieru ,tym bardziej możemy sobie pozwolić na mocniejsze szlifowanie i zmianę papieru ściernego.


Jak widać na zdjęciu końcowe szlifowanie bombki wiązało się z ciężką pracą fizyczną i bałaganem. 

Próbowałam zrobić zdjęcie bombki wyszlifowanej , czyli zupełnie matowej. Strzałkami zaznaczyłam miejsca, które się błyszczą, są to miejsca niżej położone, mówią one nam o tym , że powierzchnia nie jest jeszcze idealnie równa, trzeba jeszcze położyć lakier , aby tę powierzchnię wyrównać. Lakierujemy i szlifujemy do tego momentu, aż stwierdzimy, że powierzchnia jest już równiutka i pod palcami nie wyczuwamy nierówności, kładziemy więc ostatnią jedną lub dwie warstwy lakieru starając się robić to miękkim pędzlem.Po takim działaniu uzyskujemy powierzchnię  błyszczącą i równiutką, motyw wtapia się w lakier.
Od kilku lat używam lakieru Flugger nr 70 do powierzchni z połyskiem.Jest to lakier żelowy , więc mniej warstw lakieru kładziemy na powierzchnię ,aby uzyskać połysk. Można położyć jako ostatnią warstwę werniks szklący firmy Maimeri , ja stosuję go jedynie do mniejszych powierzchni np.jajek.Oczywiście każdy znajdzie sobie odpowiedni lakier, może już ma swój ulubiony, pamiętam swoje początki - lakierowałam lakierem poliuretanowym do podłogi, 3V3, i innymi. Teraz dużo jest nowości, ale ja nie próbowałam, więc nie będę się wypowiadać na ich temat.
Nawiasem mówiąc lakieruję i szlifuję w ten sposób każdą powierzchnię , nawet taką która ma być matowa, celem jest uzyskanie idealnie równej powierzchni przedmiotu.

Przykłady papierów ściernych, które używam.


Papier ścierny na cienkiej gąbce , idealny na różne kształty przedmiotu i do trudno dostępnych miejsc. Im numer papieru ma niższy numer, tym ma grubsze ziarno.


  Papier ścierny wodny, samochodowy, co to znaczy, a to , że przed szlifowaniem papier moczymy w wodzie i szlifujemy mokrym papierem, często tak robię , stosuję do płaskich powierzchni.


 Papier ścierny na grubej gąbce ( przepraszam , ale materiał zmęczony pracą) , bardzo lubię nim pracować , niestety za tanio to nie wychodzi i szybko się ściera.

Mam nadzieję, że wyczerpująco wyjaśniłam temat przygotowania przedmiotu do lakierowania i jego proces.


To moja osoba przy pracy, naklejam sobie ochoczo serwetkę, a Misiek mnie przy tym uwiecznił. 

Dziękuję za odwiedziny i komentarze pod poprzednim postem, pozdrawiam cieplutko.

piątek, 2 stycznia 2015

Egoizm , domek i gwiazda, czyli miszmasz.


 Sterałam się pracą przed świętami , na święta i po świętach , przyszedł wiec czas na dzień lenistwa,tym bardziej ,że jestem po nocnym dyżurze. Dzień lenistwa postanowiłam spędzić przed komputerkiem , korzystam więc pisząc ten post. Ostatnio mało piszę o tym co mnie boli, co dotyka ,ale dzisiaj będzie.
      Egoizm rozumiany jest przez różnych ludzi różnie, dla mnie egoizm to pojęcie, które zakłada, że działania jednostki są motywowane wyłącznie jej własnym interesem.Wiem , że w dzisiejszym świecie egoizmu jest co nie miara, niestety ja starej daty konserwa jestem. Nie powiem, czasami włączam asertywność w życiu , inaczej zdeptana bym była do postaci delikatnego pergaminu i rozsypałabym się w puch. Jednak przekładam dobro innego człowieka nad swoje, jeśli tylko ta postawa nie wyrządza mi wielu szkód. 
A czemu o tym piszę? ..........bo egoistyczna postawa pewnej koleżanki z pracy wywróciła plany bożonarodzeniowe nie jednej z nas.Co tu dużo gadać,kilka dni przed świętami zadzwoniła, że ma zwolnienie lekarskie do końca roku i tyle. Próbowałyśmy się z nią skontaktować i dowiedzieć , co takiego strasznego się wydarzyło, że nie będzie mogła przyjść choć na jeden dyżur świąteczny, niestety nie odbierała telefonów. Z tego co wiem, nie działo się u niej nic nadzwyczajnego. Grafik został wywrócony do góry nogami, w ostatniej chwili oddziałowa łatała dziury, niektóre ze łzami w oczach dowiadywały się ,że ze świąt niewiele zostanie, a mnie trafił "piorun". Do tej pory wszystkie starałyśmy się nie robić takich numerów innym, wyjątek stanowiła złamana noga, 45 stopni gorączki i siły wyższe, które nie pozwalały doczołgać się do pracy. Wiadomo - pracujemy zmianowo, wiadomo - dyżury świąteczne musimy mieć, ale istnieje niepisana zasada - staramy się w święta do pracy za wszelką cenę dotrzeć, aby nie psuć świąt innym , którzy za nas muszą się stawić.Niestety nasza nowa koleżanka postanowiła być sprytniejsza, mieć dwa tygodnie wolnego. A co ją obchodziło, że musiałam przyjść przed świętami w poniedziałek na cały dzień, we wtorek na noc, w wigilię, czyli środę na noc , a przy tym przygotować święta dla rodziny, w sumie nie spałam dwie doby z przerwą na krótką drzemkę miedzy barszczem a pierogami, bo zrobiło mi się niedobrze ze zmęczenia. A co ją obchodziło ,że dziewczyna która ma trójkę małych dzieci musiała przyjść na Wigilię na noc, potem drugi dzień świąt na cały dzień i następnie w sobotę na cały dzień,  itd. I wczoraj jakby nic się nie stało wróciła do pracy bez słowa przepraszam. To się nazywa dbać o swój czubek nosa. 
Zdenerwowałam się zmianą grafiku, jakoś przeżyłam, ale wczorajsze jej "jakgdybyinic" wyprowadziło mnie z równowagi. I znowu stwierdzam , że choć już stara jestem i powinnam mieć doświadczenie życiowe pokaźne i z tego doświadczenia wyciągnięte wnioski, które powinnam wdrażać w życie, to ja uparcie trwam przy swoim , moja naiwność i wiara w człowieka powaliłaby górę lodową.
Czas na zmiany, czas na asertywność, ale czy mi się to uda? 


 Tak po za tym ,to na święta gościłam dzieci i rodziców, którzy na co dzień są daleko, co mnie bardzo uszczęśliwiło i goiło moją duszę.
 Mam nadzieję, że spędziliście te dni wyjątkowo, w spokoju i w domu. Chcę podziękować za wszystkie życzenia jakie otrzymałam, dziękuję za pamięć. 


 Po świątecznie na zdjęciach domek na herbatkę i małe serduszko. Przykład mojej radosnej twórczości.
 Użyłam szarej farby kredowej , która pozostała mi z malowania mebli. Złapałam za pędzelek i namalowałam na domku koronkę i dachówki na daszku. Na pudełeczku nakleiłam perły, a falbanka to pierwsze próby namalowania imitacji tiulowej koronki, potraktowałam to jako wprawkę i dobrą zabawę.


 Od dawna chciałam wykonać coś z papieru , ale dopiero w tym roku urzeczywistniłam swój zamiar. Muszę przyznać ,że to świetna zabawa, a do wykonania tej gwiazdy podarłam moją starą książkę "Pana Tadeusza" , na którym pozostały ślady oznaczonych tekstów , które będąc w szkole uczyłam się na pamięć. Zaznaczam, że w domu pozostał jeszcze jeden egzemplarz tej książki. 


 Na ścianie gwiazda prezentuje się elegancko i chyba pozostanie na dłużej, przecież środek można wymienić, zamiast gwiazdki mogą być kwiaty? czy "cóś".