środa, 29 października 2014

Bieszczady w złocie


 Przed zaduszkami i słotnym listopadem zamknę temat złotej jesieni, którą uwielbiam.
 Obiecaliśmy sobie, że jeszcze raz powtórzymy trasę na Wielką i Małą Rawkę. Czekaliśmy specjalnie na piękną pogodę i złotą jesień, wstrzeliliśmy się z moim wolnym dniem w pracy a najpiękniejszym dniem października i wyruszyliśmy w Bieszczady.Tak jak nieraz pisałam mam na szczęście niedaleko, więc możemy pojechać tam na jeden dzień.Każdy wysiłek wiążący się z morderczym podejściem na Rawki jest wart wylanego potu, widoki niepowtarzalne, zróbcie taki krok, zachęcam. O szlaku na Rawki pisałam tu, zaproszę was tylko na sesję zdjęciową Biesów i Czadów w szalonych barwach jesieni. 
Co tu dużo mówić, jesień w Bieszczadach nie ma sobie równych , wszystko dzięki liściastym lasom pełnych buków, dębów itp. Gama kolorów mieni się w zależności od pogody. Ciemnobrązowe, szare, fioletowe cienie , pełne jakiejś nieopisanej grozy wyłaniają się z mgły, z wiatru, spod chmur, złote, rude, żółcienie wyłaniają się podczas słońca. Gra kolorów zmienia się z minuty na minutę, trudno nadążyć oczom śledzić zmieniający się krajobraz. Najlepiej przycupnąć w trawie chowając się od wiatru i wchłaniać, i fotografować. A potem trudno zdecydować się które zdjęcie najładniejsze, które oddaje ten niepowtarzalny czas. Inaczej jest na szczycie wśród połonin, inaczej jest w zacisznym lesie. Kolory bombardują z każdej strony , chciałoby się złapać za pędzel i malować. Z braku takiej możliwości napawamy się wzrokiem, chcemy zapamiętać na długo, rozkładamy się na zwalonym pniu i sączymy powoli kawę z termosu, odkładając nasze zejście w dól do cywilizacji. 

Łysa Mała Rawka
Połoniny
Przez trawy widać Caryńską
Duża Rawka
Mała Rawka
Caryńska pod chmurką
W dali gniazdo Tarnicy

Znalazłam kiedyś filmik "Jesień w Bieszczadach - kolorowe szlaki", zdjęcia niesamowite , cudowne, jestem pod wrażeniem, zobaczcie sami jak Krystian i Marcin Kłysewicz ukazują Bieszczady TU, nie można koło tych zdjęć przejść obojętnie. 


niedziela, 26 października 2014

Dama w medalionie i ważna wiadomość


Pierwszy haft powakacyjny jest już gotowy, jeszcze do końca nie wiem gdzie i jak go wykorzystam, właściwie coś mi tam się kołata w głowie, nie jestem jednak pewna pomysłu. Dama ta zauroczyła mnie od pierwsze spojrzenia i musiałam ją wyszyć.       
    Na tamborku mam następny haft , ale bardziej pracochłonny , więc jak tylko troszkę będzie go widać na kanwie , zaraz się z wami podzielę fotografiami.


Dama w medalionie ( tak sobie nazwałam) , haftowana jednym kolorem wg. projektu Jean Luis Grandsire firmy Broderie.net. 


Jedno spojrzenie na zbliżenie haftu. 

 

Ważna wiadomość.

 Kochane moje muszę się przyznać do swojej indolencji. A mianowicie , będąc kiedyś w kropce założyłam sobie nową pocztę na Gmail ,aby móc wklejać zdjęcia na Picasa , nie korzystałam z niej , nie sprawdzałam poczty będąc pewnym ,że tam nic nie ma ,bo ciągle podawałam pocztę na Interii, nawet tu na blogu. Dopiero teraz ,gdy córcia wróciwszy z podróży po Chinach, poinformowała mnie ,że zdjęcia z owych wakacji wrzuciła na Gmail. Otwieram więc.............i oczom moim ukazuje się morze maili od 2012 roku, mało tego , oprócz różnych próśb są też takie,przez które coś od was dostałam. Prośby o wzory mogłabym zignorować , bo piszę na blogu o tym ,że ich nie wysyłam, choć to nieładnie z mojej strony, niestety nie mam na to czasu, ale dostając od was prezenty nie podziękowałam. A to wstyd , aż czerwienię się do teraz. Matusiu moja , jest to niewybaczalne. Jeżeli ktoś czyta tę informację, to proszę o wybaczenie, obiecuję w najbliższym czasie osobiście odpisać i podziękować, ale teraz muszę to zrobić tutaj. Jeszcze raz przepraszam jeśli ktoś poczuł się urażony i zignorowany , biję się w piersi i postaram się poprawić.
Dodam jeszcze, że na Interii też jestem w plecy z odpisywaniem, ale skąd brać na wszystko czas?

 

piątek, 24 października 2014

Chustecznik w niebieskie róże


 Zimno, brrrrrr.......okropnie , ale ma to swoje plusy , sprzyja robótkowaniu. Wyszywam intensywnie , a do tego rozłożyłam swój warsztat decoupage i nadrabiam zaległości, i to duże, jeszcze sprzed wakacji. Z taśmy produkcyjnej wyszedł chustecznik w niebieskie róże wedle życzenia, dla pewnej młodej osóbki. Chustecznik to przykład zwykłego klasycznego decu w technice serwetkowej , czyli przyklejona serwetka po całości, lakierowana , dodana niebieska tasiemka bawełniana i tyle. Jest delikatny , ecrii, róże niebieskie i troszkę zieleni, mam nadzieję, że spełniłam  marzenie.
A o haftowanku napiszę  niedługo.
Niesamowicie krótki wpis dzisiaj, ale tak zmarzłam, że nie mogę odtajać po spacerze i strasznie mi się spać chce, dobrej nocy życzę wam i sobie.

sobota, 18 października 2014

Żaluzje ekologiczne - kursik jak wykonać


 Jak zwykle nie wiem od czego zacząć, bo jak to u mnie bywa , mam pomysłów sto, potem albo coś realizuję od razu, albo kiełkuje powoli . A jak kiełkuje powoli to i historia przydługa. Powiem w skrócie. 
Mam okna które bezpośrednio zaglądają do sąsiadów , można by powiedzieć ,że możemy sobie zaglądać do filiżanek, a z drugiej strony domu zieleni się lasek, ale słońce uśmiecha się od południa do wieczora. Muszę więc mieć żaluzje, tym bardziej, że nie mam zasłon , przytłaczałyby i zaciemniały małe pomieszczenia. Żaluzje kupione wiele lat temu ze sztucznego materiału wisiały sobie nienaruszone, pomieszczenia się zmieniały,a one nie, na nowe zawsze brakowało gotówki bo co innego było pilniejszego do kupienia, a mnie raziły w oczy. Co tam raziły , telepało mnie za każdym razem kiedy na nie spojrzałam. Myślałam jakby to zmienić, już nawet miałam zakupić mechanizm na rolety rzymskie, ale i to upadło.W końcu nie wytrzymałam, myślę sobie " raz kozie śmierć ,jak nie wyjdzie mój pomysł to w końcu zakupię nowe i już" - zaryzykowałam.
 Buszuję raz na kwartał po wiecie jakich sklepach , koło płótna nie mogę przejść obojętnie, więc zakupiłam w między czasie  długie, szerokie zasłony z białego , grubego płótna. Leżały i czekały , piękne, gdybym miała duży salon z wielkimi oknami powiesiłabym je w salonie , a tak zostały pocięte na żaluzje. Eksperyment się powiódł i chciałabym się z wami podzielić pomysłem. 
Podziwiamy wszak cudne wystroje wnętrz na blogach naszych koleżanek, w katalogach , gazetkach, niestety dla większości wszystko to jest mało osiągalne w praktyce. I nie ma co tu narzekać, rzeczywistość jest jaka jest, jednych stać na bardzo wiele, a innych nie. Przyjmując ją taką jaka jest ,zmieniam, tworzę swój świat w zakresie moich możliwości , czyli "mikroświat ". I tak to zamiast zakupić nowe żaluzje przerobiłam stare. Może eksperyment z żaluzjami komuś się przyda.

Jak zmienić stare żaluzje w nowe.

 Płótno dobrze nakrochmaliłam ,aby było sztywniejsze i pocięłam na odpowiednio szerokie pasy, starając się ciąć tak, by jedna strona miała fabryczny brzeg, drugi wąsko i gęsto obrzuciłam. W jednych żaluzjach wykorzystałam piękne wykończenie, które już istniało w postaci małej mereżki i falującego ozdobnika ( niestety nie mogę zrobić zdjęć, wychodzą strasznie ciemne,wkleję je jak tylko mi się uda zrobić ujęcie),a w drugich żaluzjach wykończenie zrobiłam sama. Wykorzystałam mechanizm ze starych rolet.



 Zrobiłam sobie szablon cyrklem na podstawie szablonu poniżej, przymocowałam szpilkami i odrysowałam .


 Szablon do wykorzystania. 


Płótno złożyłam na pół. Przymocowałam szpilkami.


Szyłam na maszynie po konturach. Wycięłam wzdłuż konturów z zapasami.


Zapasy nacięłam aby po odwróceniu owal dobrze się układał. 


Po odwróceniu przyszyłam brzegi i rozprasowałam. 


Tak wygląda dekoracyjny dolny brzeg żaluzji. 


Teraz pas żaluzji wkładamy między dekor , z zapasem na listeweczkę która jest obciążnikiem dla żaluzji.


Fastrygujemy i przyszywamy . 


Tak wygląda tunel na listewkę i jednocześnie mamy połączoną żaluzję z dekorem. Na mechanizm , czyli okrągłą poprzeczkę przykleiłam taśmę dwustronnie klejącą i do niej dokleiłam górny brzeg żaluzji. Dzięki temu żaluzję możemy ściągać, zmieniać lub prać, a mechanizm zostaje zawsze ten sam.


Widok na moją żaluzję od strony balkonu. 


 To widok na żaluzję od strony pokoju. 


Tak wygląda żaluzja po zrolowaniu, proces ten przebiega bez problemu, jak widać , użyłam stary mechanizm do żaluzji. Teraz wiem, że rolety czy żaluzje jak kto woli można szyć z kuponu materiałów, dobrze jest wykorzystać sztywniejszy materiał, ale jeżeli nie mamy takowego to można materiał dobrze nakrochmalić , rozprasować i doskonale sprawdzi się na żaluzjach. 


Widok na żaluzje z pokoju.


 Szycie takich żaluzji zabiera niewiele czasu, szybko i niewielkim kosztem możemy sprawić to, że nasze okna będą odświeżone i piękne. Można zastosować kolorowe materiały jak komu co pasuje, ja zadowolona jestem z moich białych płóciennych żaluzji.I nareszcie odzyskałam spokój .

poniedziałek, 13 października 2014

Historia mojego Kapelusznika


 Historia mojego Kapelusznika zaczęła się prozaicznie, znalazłam kiedyś wzór, bardzo podobał mi się pomysł zastosowania haftu w tego typu akcesoriach, ale tak naprawdę to nie wiedziałam czy kiedykolwiek wzór ten wykorzystam. I jak to w życiu bywa , decyzje zależą od przypadku ,a taki się wydarzył kiedy moja córcia zdecydowała się na kuferek z motywem z "Alicji w Krainie czarów". Pomyślałam sobie że Kapelusznik w postaci zawieszki będzie idealnie pasował do kuferka.Chciałam jej zrobić niespodziankę ,ale utkwiłam w miejscu kiedy się okazało ,że potrzebuję specjalnych nici na włosy Kapelusznika. Jak ktoś czyta mojego bloga to pamięta jak poszukiwałam owych nici.
 I tu ukłony dla wszystkich, którzy chcieli mi pomóc, bo niestety nasze sklepy internetowe, nawet bardzo dobrze zaopatrzone takowych nici nie mają w swoim asortymencie, a szkoda. Nici Estaz potrzebne do Kapelusznika przyleciały z Hiszpanii , zakupiła je dla mnie Aga , za co jej niezmiernie dziękuję. Natomiast białe nici Estaz potrzebne do innych planów przyleciały z Australii, otrzymałam je w prezencie od Uli ,mojej internetowej przyjaciółki.Ula na ciebie zawsze mogę liczyć. Kochane moje, duże buziaki za pomoc, mała rzecz a cieszy, i jak się okazało świat nie jest taki ogromny, wystarczy mieć na nim znajome dobre duszyczki. 


 Kto czytał "Alicję w Krainie Czarów" albo oglądał film, to wie, że Kapelusznik musi mieć ogromny Kapelusz. Ło matko !!! ale się natrudziłam zanim dopasowałam szablon, potem próbowałam uszyć go z aksamitu , niestety materiał ciepie się ogromnie, a to przecież w rekach trzeba szyć i to maleństwo jest. Ostatecznie uszyłam z filcu, środek wypchałam ,dodałam zawieszkę i filiżankę na druciku.


 W hafcie jest parę detali z nici metalicznych, dodałam muchę z pasmanterii w grochy . Spód podszyty z czarnego filcu. Nie mogło się też obyć bez czajniczka trzymanego w ręku, dobrze że takie elementy można kupić w sklepach z asortymentem do biżuterii. 


 Lubię haftować , ale ile można mieć obrazów na ścianach, czasami chcę haft wykorzystać w inny sposób i to jest fajne. Nie ukrywam , niby to maleństwo jest bo liczy sobie 15 cm wzrostu , ale roboty przy tym sporo, oj sporo.


Czyż nieuroczy jest ten rudy Pan? 

niedziela, 12 października 2014

Dereniówka i Jagodzianka


 Pogoda nas rozpieszcza tej jesieni, cudowne kolory dokoła i szkoda tracić czasu na siedzenie w domu. Zaaplikowane lekarstwo w postaci natury działa na moja psychikę doskonale, więc i nastrój lepszy. Natomiast nie służy robótkom, niewiele się w tej dziedzinie działo. Jednak wieczory coraz dłuższe , więc z tęsknoty za haftem złapałam już za igłę, jest nadzieja , niedługo będą posty z robótkami. Tym czasem przygotowuję się do słotnych i zimnych wieczorów, robiąc sobie naleweczki. 


Tak jak pisałam poprzednio , w Bolestraszycach zaopatrzyłam się w owoc derenia i jak widać na zdjęciu nastawiłam dereniówkę.
 W kieliszku jest pozostałość nalewki malinowej z ubiegłorocznych zapasów, też dobra. Lubię eksperymentować , więc co roku staram się robić nalewkę z coraz to  innych owoców.


Przepis na dereniówkę.

 1 kg  dojrzałych lub przejrzałych owoców derenia
 500 ml  wódki lub zamiast wódki - pół litra spirytusu nalewkowego 70%
 350 – 500 g cukru w zależności od upodobań 

Bierzemy dojrzałe owoce derenia i miażdżymy je lub nakłuwamy, żeby wypuściły więcej soku, nie drylujemy na szczęście. Owoce wsypujemy do wyparzonego słoika, zalewamy alkoholem, szczelnie zakręcamy. Pozostawiamy na miesiąc w ciepłym miejscu, co jakiś czas potrząsając. Po tym czasie przecedzamy naszą nalewkę. Do jednego słoika zlewamy sok z alkoholem, do drugiego – owoce. Na razie słoik z alkoholem zostawiamy w spokoju. Owoce zasypujemy cukrem, przykrywamy słój z owocami np. gazą i zostawiamy w ciepłym miejscu na kilka dni. Co jakiś czas potrząsamy owocami – wypuszczą taki cukrowy syrop. Przecedzamy owoce z syropem cukrowym – zlewamy sam syrop  – najlepiej zrobić to przez gazę i dokładnie odcisnąć owoce. Syrop mieszamy z alkoholem z drugiego słoika i odstawiamy do sklarowania na co najmniej tydzień .Po tym czasie przesączamy alkohol przez filtr (np. filtr do kawy) do szczelnych butelek i odstawiamy na co najmniej 6 miesięcy, najlepiej rok .
Tak mówi przepis.
Ja trochę zmodyfikowałam, bo ja niecierpliwa jestem . Wrzuciłam  owoce w całości , dodałam cukier i zalałam alkoholem. Pozostawiłam na miesiąc, starając się codziennie potrząsnąć butlą, aby cukier się roztopił. Za kilka dni zleję do butelek i schowam w ciemne miejsce na jakieś trzy miesiące, o ile wytrzymam tak długo. Może się uda bo międzyczasie dojdzie do siebie nalewka z czarnych jagód, to będę się nią delektować.


Odmiany derenia min. odmiany wyhodowane w Bolestraszycach tutaj


 Nalewka jagodowa z czarnych leśnych jagód dojrzewa, już ma piękny kolor i cudny smak. Nazwałam ją Jagodzianką. 


  Dereniówka jest kojarzona z tradycjami szlacheckimi – przygotowywano ją jako przysmak w kuchniach dworskich i pałacowych (owoce derenia często zbierano w pobliskim parku), stąd też jest nalewką typowo „staropolską”, jest królową nalewek.
Do dereniówki najlepsze są owoce które same już spadły z krzewu, w tym celu tozkłada się płachtę pod krzewem i zbiera się gotowe owoce.Wtedy owoce uwalniają swoją własną słodycz i intensywny aromat. Znawcy twierdzą, że dereniówka powinna dojrzewać przez rok lub 5 lat, a nawet 10 lat, ale kto by tyle wytrzymał????