piątek, 29 marca 2013

Wielkanocnie


Och! chyba wszystkie bardzo zajęte jesteśmy przygotowaniami do Świąt, ja w każdym bądź razie zrobiłam co miałam do roboty , jeszcze tylko barszcz ugotować , ale to już jutro po dyżurze ( niestety jutro pracuję i w poniedziałek). Szkoda mi troszkę się zrobiło gdy wędrując po blogach oglądałam wasze pisanki. Więc między sprzątaniem a pieczeniem zrobiłam sobie jajo ze szmatek. 


Prymulki zasadzone w pojemniku pomalowanym w międzyczasie i prymulki na jaju. 



Tulipany - motyw retro.


Koronkowe wykończenie. 


Pojemnik w stylu shabby chik. 


Pobawiłam się  w malowanie na szkle. To malutki talerzyk z ptaszkiem ,troszkę na ludowo. Talerzyk przeznaczony na jajeczko święcone na świąteczny stół. 


Czekam na dzieci które właśnie jadą samochodem aż z Wrocławia, więc zmykam. 


Jeszcze tylko podzielę się z Wami jajeczkiem, 
życząc spokojnych, zdrowych i spełnionych Świąt Wielkanocnych.

niedziela, 24 marca 2013

Patchworkowe podkładki


Szyłam sobie i szyłam takie sobie wprawki patchworkowe. Wydaje mi się że każda następna była lepsza od poprzedniej, aż pojęłam na czym to polega. Zabawa była przednia , cały tydzień upłynął mi na cięciu kwadracików i trójkątów, komponowanie wzorów.
 Powstały podkładki pod talerze i serweta na stół. Ja jestem zadowolona z efektu choć może to i nie mistrzowskie wykonanie ale najważniejsze że szycie patchworków spodobało mi się bardzo. Wymyślanie wzorów jest niesamowicie wciągające, będzie więc ciąg dalszy.

niedziela, 17 marca 2013

Maszyna w ruch


Ogarnęła mnie wena szyciowa. Już dawno nie czułam takiej mięty do szycia, świat kolorowych szmatek wciągnął mnie tak mocno że wszystko inne przestało mnie interesować. A zaczęło się od sprzątania przydasiów, zainteresowanie kolorowymi kordonkami, szycie kolorowych ściereczek i robienie kolorowych bordiur...........i kolorowe szmatki. Strasznie dużo tych kolorów , a właściwie to raczej kręcę się wkoło fioletu. Jak tak dalej pójdzie to ten kolor przeje mi się zupełnie. A póki co szyję.
           Misiek widząc moje zacięcie do szycia i powrót tej miłości sprzed lat, postanowił  kupić mi lepszą maszynę do szycia, już zamówiona, czekam na przesyłkę. Oczywiście nie będzie to" kombajn" jaki pokazują niektóre dziewczyny na blogach, niestety jak dla mnie cena (11000 zł ) za taka maszynę jest  jak fatamorgana na pustyni - nieuchwytna, mogę tylko pomarzyć i powzdychać . Jak dotąd szyłam na prostym Łuczniku który ma tylko dwa ściegi i potrafiłam wyczarowywać na nim ciuchy z żakietem włącznie, to i lepszy model powinien mi wystarczyć. Mam tylko nadzieję że się nie rozczaruję, bo już jedną nowszą maszynę kupiłam i sprzedałam, nie dało się na niej szyć, zwykły bubel ( chińczyki w środku siedziały). Powróciłam do mojego starego, wysłużonego Łucznika i pałamy do siebie od dwudziestu kilku lat niezmienną miłością, nigdy mnie nie zawiódł, nigdy nie był naprawiany. Maszyna nie do zdarcia, solidna. Polecam dla początkujących , dla tych którym nie potrzeba nic więcej i dla tych których najnormalniej w świecie nie stać na większy wydatek a lubią szyć. Można śmiało kupić na allegro stary model Łucznika za niewielkie pieniądze. Ja swój schowam , może córcia , a może synowa zechcą uczyć się szyć to na początek przyda się na pewno. 


Na rozruch uszyłam sobie obrusik do kuchni ( miałam ambicję obrobić go na szydełku, ha,ha, ciekawe ile by mi to zajęło czasu),ale że obrus miał być gotowy na Święta , obszyłam go bawełniana koronką. 


Następnie uszyłam fartuszek do kompletu. Nie lubię troczków dyndających mi się na szyi , fartuch jest zawiązywany w pasie. Duża kieszeń przedzielona na pół.
 Jak się ma kilka kuponów materiału w podobnym kolorze i różnych deseniach, wielką przyjemnością i zabawą jest komponowanie wzoru, mnie w każdym bądź razie wciągnęło. 


A to moja modelka. 


Wielki szyciowy bałagan, uskuteczniam go w kuchni i na razie spod góry szmat nie widać przygotowań do Świąt. 


Ciąg dalszy nastąpi........... 


Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, za odwiedziny i życzę miłej niedzieli , udanego tygodnia przy robótkach.

czwartek, 14 marca 2013

Ramki ecrii i cynowa dama


Chwila odpoczynku od koloru,niezamierzony ruch, przypadkowe malowanie. A wszystko przez jajka. Jakoś w tym roku nie mogłam zabrać się za pisanki , owszem motywy wybrane jeszcze głęboką zimą , koncept był , tylko chęci nie było. Zabrałam się w końcu za malowanie na biało jaja strusiego i na tym poprzestałam. Jajo pomalowane na biało czeka zmiłowania, a ja tymczasem przypomniałam sobie że ramki na zdjęcia miałam pomalować. Farba w zasięgu ręki , więc ochoczo dekorowałam rameczki. 
Nie wiem jak wy ale ja czasami jak coś muszę zrobić to omijam to " muszę " szerokim łukiem i robię setki innych czynności , aby tylko nie zrobić to coś co " muszę", i albo się w końcu zmobilizuję albo odkładam na potem. Cóż , bardzo kapryśny mam charakter. I tak Jajo dogorywa na parapecie a ja mam pomalowane rameczki. 


Przy okazji zrobiłam dodatkową ramkę dla swojej cynowej damy. Otrzymałam ją w prezencie, przyklejona była na czerwony aksamit i właściwie nie wiedziałam jak ten temat uszczknąć. Bo sam motyw dam uwielbiam ale co z tego jak całość do niczego mi nie pasowała , w ten sposób dama przeleżała w kącie dość długo. Postanowiłam oderwać ją od aksamitu, zrobiłam ramkę, dokleiłam tło z hafciku i przykleiłam na niego moją cynową damę. Takim to sposobem dama nabrała delikatności i stoi urzekająca na półce . Dzięki temu że zostały wyciągnięte farby , udekorowałam ramki, przypomniałam sobie o zakurzonej damie i w końcu ma ona swoje miejsce, półka w przedpokoju ze zdjęciami i dama nabrała innego wymiaru. No a jajka? będą - ale wtedy kiedy ogarnie mnie wena na zdobienie jaj, może na Boże Narodzenie? 


Nie byłabym sobą gdybym troszkę nie poszperała w necie na temat pochodzenia owej damy którą otrzymałam w podarunku. Do damy doczepiona była sygnaturka z nazwą firmy Les Etains du Prince. Jest to firma Francuska produkująca figurki z cyny. Mnie urzekły figurki dam wszelakich, jak ktoś ciekawy proszę kliknąć na nazwę firmy a ukaże się cała galeria figurek. 

Moja cynowa dama z różą, jeszcze nie ma imienia.

sobota, 9 marca 2013

Szydełkowe bordiury


Machałam szydełkiem, machałam z językiem na brodzie,  - ale zabawa. Jestem jednak osobą dość praktyczną , więc połączyłam zabawę i naukę w coś pożytecznego. Powstały ściereczki z szydełkowymi wprawkami albo jak kto woli z szydełkowymi bordiurami choć to bardzo górnolotnie brzmi. Myślę  sobie - jakie tam bordiury jak ja dopiero stawiam pierwsze kroczki w szydełkowaniu , ale samo słowo bordiura strasznie mi się  podoba , niech więc będzie że to bordiury szydełkowe, a co. 


Troszkę pokombinowałam z wzorkami , nic skomplikowanego , przecież do takich rzeczy się nie zabierałam. Nie mniej jednak rozróżniam już rodzaje słupków a to już i tak dużo , można nimi zrobić wiele użytecznych rzeczy. Bardziej skomplikowane plątania nićmi zostawię sobie na następny rzut choroby szydełkowej, na razie wystarczy.


  W tej chwili jestem strasznie dumna ze swoich ściereczek ( ha,ha będą się śmiać mistrzynie szydełka), dla mnie to i tak wielki postęp, duma więc mnie rozpiera. 


Kolorowe kupony materiału i bordiura szydełkowa dodaje wiele uroku , uśmiechu i światła do miejsca takiego jak moja kuchnia. Mała rzecz a cieszy. 


 Ślicznie dziękuję za wasze wypowiedzi pod poprzednimi postami, cieszę się że mogłam posłuchać wielu opinii na tematy mnie interesujące. 
Witam też nowe osoby na moim blogu, zapraszam ponownie.

wtorek, 5 marca 2013

Terapia kolorem


"Kolor nierozerwalnie łączy się z naszym życiem i jest nieodłącznym elementem naszego świata. Przez wieki różne kultury wykorzystywały wiedzę o kolorach do przywracania równowagi i harmonii w organizmie człowieka. Chromoterapia, czyli terapia kolorami, należy do najstarszych metod leczniczych na świecie. Od wielu lat coraz częściej interesują się nią zarówno psychologowie jak i medycyna akademicka. Wszyscy dostrzegają dobroczynny wpływ kolorów jako element wspomagający leczenie. Kolory wywołują w nas, zależnie od barwy, różne reakcje. Pobudzają, uspokajają, koją. Oddziałują zarówno na psychikę, jak też mogą pobudzać metabolizm komórek, stymulują organy wewnętrzne. Odpowiednio dobrane, pomagają złagodzić objawy lub usunąć różne dolegliwości. Każda barwa to w rzeczywistości drganie fali elektromagnetycznej o określonej częstotliwości. Człowiek reaguje na to drganie przez zmysł wzroku, ale dopiero w mózgu drganie to przybiera konkretną barwę. Dlatego dysfunkcja naszego organizmu może zakłócać odbieranie danej barwy przez nasze zmysły. Możemy także, działając światłem przez skórę i organ zmysłu jakim jest oko, stymulować zarówno pracę mózgu, światłoczułe struktury wewnątrzkomórkowe, jak i różne cząsteczki organizmu. Stymulacja zapoczątkowuje komórkowe reakcje łańcuchowe i wyzwala tzw. reakcje wtórne, które nie ograniczają się wyłącznie do naświetlania danego obszaru, lecz dotyczą całego organizmu. Terapia światłem stymuluje i moduluje procesy samoleczenia i regeneracji oraz procesy obronne organizmu pomagając mu wyzwolić jego własny potencjał zdrowotny.

 Czerwony - działa wzmacniająco na organizm,  regeneruje siły i pobudza przemianę materii. Wzmacnia wolę i odwagę, pomaga pokonać poczucie bezsiły w obliczu trudności. 
Pomarańczowy - jest kolorem regenerującym i wzmacniającym znacznie jednak delikatniejszym od czerwonego i można go głębiej używać. Wzmacnia energię bez agresywności. Równoważy harmonię psychiki i ciała. Stymuluje proces oddychania i krążenia. Reguluje ciśnienie krwi. Silnie działa na psychikę, ośrodki nerwowe i powoduje wzmożenie koncentracji ułatwiając percepcję zmysłów.
 Żółty - działa na układ współczulny, mięśnie i układ pokarmowy, wzmacnia funkcje myślowe i psychikę. Wzmacnia, otwiera, ożywia umysł, pobudza, ale nie denerwuje, rozszerza pole działania energii, wzmacnia słabe procesy organizmu, likwiduje odrętwienie, wzmacnia odporność nerwową. Wpływa korzystnie na pracę mózgu, przez co poprawia procesy logicznego myślenia, pamięć i wzbogaca intelektualnie. Pomaga odzyskać radość usuwa smutki i depresje, pomaga w zwalczaniu melanchoilii.
 Zielony - uspokaja, odświeża, przywraca równowagę, odpręża, utrzymuje energię fizyczną i psychiczną. Likwiduje napięcia i bóle, daje głęboki spokój, wzmacnia serce, komplementarny do czerwieni. Symbolizuje równowagę i harmonię, z tego względu ma fundamentalne znaczenie dla całego systemu nerwowego, uspokaja w naturalny sposób niwelując stany irytacji, pobudzenia oraz fizyczne zapalenia i zaognienia.
 Niebieski - uspokaja, usypia, relaksuje, koncentruje, chłodzi, gromadzi energię, wycisza i odnawia układ nerwowy. Jest przeciwieństwem koloru czerwonego. Ma łagodne właściwości nasenne. 
Fioletowy - inspiruje, koi nerwy, zmniejsza pobudzenie nerwowe, wspomaga wysiłek umysłowy, odpręża, podrażnione nerwy, uśmierza ból, reguluje przemianę materii, pobudza i wzmacnia system odpornościowy.
 Biały - działa harmonizująco i tonizująco, zapewnia równowagę w organizmie. "

  
Kolory i osobowość;

 Profesor Max Luscher, psycholog z uniwersytetu w Bazylei w Szwajcarii, opracował system analizy osobowości na podstawie upodobań kolorystycznych.

CZERŃ oznacza, że brak ci pewności siebie i niewykluczone, że jesteś zbyt niedojrzała jak na swój wiek .
BRĄZ wskazuje na upodobanie do wygodnego życia .
SZAROŚĆ świadczy o skłonnościach do samotności.
FIOLET oznacza upodobanie do rzeczy najlepszych, co niekiedy może prowadzić do arogancji wobec innych .
CZERWIEŃ oznacza, że działasz pod wpływem chwili i czasem bywasz nieczuła na problemy innych.
NIEBIESKI cenią osoby powolne, które nie lubią być pospieszane i mają skłonności do lenistwa.
FIOŁKOWY lubią osoby uczuciowe .
ŻÓŁTY wybierają osoby cieszące się życiem.
BIAŁY jest typowy dla osób zrównoważonych.

" Kolory, którymi się otaczamy mają bardzo ważny wpływ na nasz nastrój i psychiczne samopoczucie. Mimo to, że większość z nas preferuje na co dzień swoje ulubione kolory, zdarza się, że nagle „odkrywamy” na nowo zupełnie inne barwy, na które do tej pory kompletnie nie zwracaliśmy uwagi. Jesteśmy zaskoczeni naszą nagłą zmianą gustu, ale czujemy, że tego właśnie koloru nam potrzeba, więc zaczynamy zmieniać swoje upodobania."

I z tą teoria się zgadzam, wypróbowane na mojej osobie. Kiedyś kolor czerwony kochałam niemiłosiernie, wyglądałam już jak czerwony kapturek, podobały mi się czerwone buty, czerwone torebki , nic innego w sklepie nie rzucało się w oczy , tylko kolor czerwony. Potem były szarości, potem niebieskości i róże a teraz chyba fiolety, wrzosy najbardziej lubię. Coś w tym jest:
" Osoby lubiące zakładać czerwone ubrania często są nadpobudliwe. Zbyt szybko mówią, zbyt szybko działają." 

"Fioletowy - fizycznie rzecz ujmując fiolet to połączenie błękitu i czerwieni. Przez długi czas fiolet, a w zasadzie purpura była uważana za kolor bogactwa, uduchowienia i szlachetności, ale w latach 60. nabrała innego znaczenia: buntu, prowokacji i zmian. Dzisiaj koi nerwy, uspokaja, inspiruje, wzmaga wysiłek umysłowy, odpręża. Fiolet to symbol poszukiwania, wolności i przestrzeni, zamiłowanie do piękna, powaga, odpowiedzialność, tajemniczość i intuicja. Ułatwia zrozumienie własnych potrzeb. Wskazany dla pragnących zgody i miłości, ciszy i spokoju. "

Na tym koniec cytatów z różnych czasopism medycznych, jak ktoś pragnie więcej o kolorach tutaj podaję link;




Odkurzanie szaf okazało się bardzo inspirującym zajęciem, ileż to różnych przydasiów odnalazłam , ileż to pomysłów rodziło się w mojej głowie, a ile wyrzuciłam. 
Odkurzyłam pudełko pełne kolorowych kordonków , zachomikowanych za czasów PRL-u , pamiętających jeszcze tamto stulecie. I naszła mnie niepohamowana chęć zanurzenia się w kolorach nici, niepohamowana chęć złapania za szydełko. Wyciągnęłam książkę kupioną i zachomikowaną dwadzieścia lat temu pt " ABC szydełkowania", wysłałam Miśka po szydełka i wsiąkłam. Studiuję rodzaje słupków, rozszyfrowuję wzory, wchodzę na YouTube i gapie się na szydełkomaniaczki, bo nie wszystko jest dla mnie jasne patrząc na papier. I cieszę się jak dziecko patrząc na  naplątaną przez siebie koronkę górnolotnie mówiąc.
A co z tego wyniknie będzie w następnym odcinku.
Terapia kolorem i wpadające przez okno słońce  skutecznie mnie leczy z melancholii .

poniedziałek, 4 marca 2013

Uratować coś starego


Robiąc wielkie porządki w moich przepastnych szufladach, trafiłam na poszewkę.
 Kiedyś podczas polowania na tkaniny w widomym sklepie w ręce wpadła mi stara poszewka na poduchę. Już miałam ją odrzucić, ale wzrok mój zatrzymał się na lnie, świetny, gruby , tkany tak jak za czasów mojej babci. Pomyślałam że może się do czegoś przydać, spruję haft a len wykorzystam. Przyniosłam do domu i nie mogłam tego zrobić. 
Haftowany obrazek ujął mnie za serce; nitki już niekiedy sprane przez czas ale obrazek jeszcze czytelny. Wydał mi się strasznie infantylny ale jednak coś w sobie miał ; romantyczny gest chłopca łowiącego bucik dziewczyny stojącej z przestrachem na mostku, bucik który wpadł jej do wody, wiosenna łąka, i biegające po niej gąski. Może ona i infantylna ale jednocześnie przywodzi na myśl stare wnętrza chałup, makatki na ścianach i sielską wieś. A do tych klimatów mam wielki sentyment, więc uszyłam wsypę , napchałam sporą ilość pokruszonej gąbki i mam wielką , " wsiową " poduchę.
Choć na chwilę zatrzymałam pracę nieznajomej, może jej myśli które przelatywały przez jej głowę podczas robótki tak jak i u mnie się dzieje, gdy ślęczę nad igłą.