czwartek, 29 kwietnia 2010

Matka Boga - ikona


Matka Boga , ikona ta zauroczyła mnie swoją prostotą, delikatnością i tym że jeszcze w hafcie nie spotkałam się z obrazem który by był tak postarzony , sfatygowany. Zamówiłam więc zestaw do wyszycia, choć to nie mało kosztuje i zazwyczaj tego nie robię posiłkując się materiałem który już posiadam przez wiele lat zajmowaniem się haftem .


Jestem w amoku igiełkowym tzn. nic nie mogę robić tylko wykorzystuję każdą wolną chwilkę aby usiąść przy hafcie, to urobek kilku dni, haft rozpoczęłam od środka robótki. Tak w ogóle to złamałam wszystkie swoje przyzwyczajenia i haftuję wg. instrukcji, tylko jedną nitką. Trochę mnie to męczy bo ja lubię jak haft jest gęsty i nie prześwituje przez niego kanwa i krzyżyki są niewidoczne. Tu jednak tak nie jest, ale chyba ma to znaczenie w uzyskaniu efektu  delikatności haftu.


Niteczek , kolorów jest tu dostatek , jest dużo nitki metalicznej, ale ja to bardzo lubię, ręce mi się trzęsą do tych kolorów, do wypełniania pustej przestrzeni aidy, to chyba ciężka choroba która mnie toczy od lat.


niedziela, 25 kwietnia 2010

W poszukiwaniu elfa magnoli


Magnolie kwitnące, kilkadziesiąt drzew magnolii, mieniące się różnymi kolorami, od białej, koloru kości słoniowej , różowej do fioletu, skąpałam się w ich opadających płatkach dziś w arboretum. Szukałam naiwnie elfa magnolii , ale schowała się a może nie dostrzegłam jak jej sukienka z płatków magnolii wtopiła się w inne kwiaty, pewnie się ze mnie śmiała. Nic to ,wyszyję ją sobie na płótnie wkrótce.
A może to ja stałam się  wróżką ?.........


piątek, 23 kwietnia 2010

Alfabetu c.d


Powolutku, krzyżyk za krzyżykiem powstają literki a między literkami przechadza się dziewczynka ze swoim króliczkiem.




Jeszcze tylko literek kilka i będzie można oprawić obrazek w odpowiednią ramę.


wtorek, 20 kwietnia 2010

Aktualnie


Aktualnie to moje robótki ręczne polegają na przewracaniu kartek w książkach, uczeniu się wykresów Ekg, pomieszanie z poplątaniem, im więcej się uczę tym większy mam mętlik w głowie, mam nadzieję że mi się to wszystko poukłada z czasem. Dorwałam się kursu Ekg i ambitnie z niego skorzystałam, no niech im tam będzie , mam się stać specjalistką w odczytywaniu i wykonaniu Ekg. Robię to na wariackich papierach, ciągnę same nocne dyżury a w dzień siedzę na wykładach tzn. właśnie je skończyłam i na dodatek drugi dzień walczę z wysoką temperaturą, bez innych objawów ubocznych, pocę się niemiłosiernie.
Ze względu na powyższe okoliczności trochę jestem nieobecna w świecie blogowym, a najbardziej brakuje mi haftowanka, ale  " sama chciała, to ma".
Wklejam więc jakiś tam stary obrusik, bo akurat na nim są wiosenne akcesoria, co by tak pusto tu nie było.


Dziękuję bardzo za komentarze, postaram się pozaglądać na wasze blogi bo już widzę dużo ciekawych rzeczy i nadrobić zaległości w najbliższym czasie. Pozdrawiam cieplutko.

środa, 14 kwietnia 2010

Róże na biscornu


"W maleńkiej róży kochał się książę na jednej z wielu gwiazd
nie widział przedtem innych róż ,
kiedy w daleki poszedł świat......."



Powróciłam do motywu róż, zawsze kochałam róże , to bardzo wdzięczny materiał na dekoracje w różnej postaci. Tym razem róże pojawiły się na biscornu  i zawieszce na nożyczki, zmotywowała mnie do tej pracy Krynia dla której wykonałam ten komplecik.Mam nadzieję że jej się spodoba.



Symbolika róży jest bardzo rozbudowana, choć niekiedy w obrębie jednej kultury skupia treści przeciwstawne. Róża jest np.symbolem wieczności i przemijania, śmierci i zmartwychwstania, niezniszczalności i kruchości życia, cnoty i rozpusty, uduchowienia i próżności, doskonałości , piękna i radości, a także mistyki.

Symbolika wiąże się z kolorem kwiatu;
róża czerwona - namiętność ale też wstyd, małżeństwo i macierzyństwo, próżność świata i przelana krew.
róża biała - cnota, czystość, dziewictwo pobożność.
złota róża - symbol osiągnięcia doskonałego.
błękitna  róża - rzecz niemożliwa
czarna róża - rzecz nieosiągalna

"Tam gdzie rosną dzikie róże" wg.piosenki Cave'a
interpretacja Teatru Korez z Katowic.


http://www.youtube.com/watch?v=WC3D3eza3gw

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Smutny poranek z fiołkami


Wstał poranek, na dyżurze mam okazje witać dzień w momencie jego narodzin, przepięknie śpiewały dzisiaj ptaki, przechwalając się swoimi trelami. Słońce wstało całe napęczniałe czerwienią. Wyszłam z budynku kierując się do domu i oczom moim ukazał się niesamowity widok, dywan zieleni a na nim przykucnęły malutkie fiołki w kolorze głębokiego fioletu jak w żałobnych szatach. Rosa łez usiadła na trawie i spowiła cały park błyszcząc się w żalu. Urwałam kilka kwiatuszków, choć szkoda mi było wyrywać je z tak pięknego miejsca. Przyszłam do domu i wstawiłam je w malutki szklany flakonik. Ustawiłam je w miejscu tak by pierwsze promienie słońca mogły muskać ich smutne buźki. Pierwszy raz miałam uczucie że fiołki są smutne.
Smutno mi . Gdy jednak widziałam poranny obraz parku, tak piękny że aż dech mi zaparło, westchnęłam, Bóg rekompensuje nam smutek takimi ulotnymi chwilami tak jak mi dzisiaj.
I choć smutno, życie toczy się dalej.......................


niedziela, 11 kwietnia 2010

Droga na Smoleńsk


Wzdłuż drogi na Smoleńsk tak gęsty stoi las....................................

Przeklęty las, nad którym wisi klątwa, a za mną chodzi piosenka Bułata Okudżawy "Droga na Smoleńsk". Ciągle mam ją w pamięci jak śledzę wydarzenia z ogromnej katastrofy, ogromnej tragedii. Ziemia ta jest też częścią naszej rodziny, w Katyniu zginął brat mojej babci, mój cioteczny dziadek.Przez lata nikt o tym nie mówił, ja dowiedziałam się gdy na drzwiach liceum umieszczono napis "Pomścimy Katyń", byłam w klasie maturalnej, potem był stan wojenny, tata solidarnościowiec wyjaśnił mi co to jest Katyń, a przecież miałam niedługo zdawać maturę z historii. Takie to były czasy. 
A teraz znowu przypomniał sobie o nas ten przeklęty las.


piątek, 9 kwietnia 2010

Słoneczniki


Słoneczniki, troszkę słońca w pochmurny dzień się przyda, słoneczniki na starej , sfatygowanej puszce zagościły i rozświetliły kuchnię mojej koleżanki, bo to jej puszkę udekorowałam. Słychać brzęczenie pszczół krzątających się wśród kwiatów i wiatr ,który trąca złote główki słoneczników rozpylając pyłek, pachnie nagrzana letnim słońcem ziemia.



Słoneczniki (sonet)

W samym środku babcinego ogrodu,
W rytm wakacyjnej letniej muzyki,
Tańczyły dawniej złote słoneczniki
Pośrodku uli pełnych pszczelego miodu.

Trzęsły się ich bujne grzywy na wietrze,
Niosło się echo rytmicznej muzyki,
Serce cieszyły piękne słoneczniki,
Ziarnem i miodem pachniało powietrze.

Znów dłonie w górę wyciągam, napinam,
Miodowe kwiaty do serca przytulam
Blask płatków złocistych sobie wspominam,

Niechaj będą dla mnie formą zachwytu
Słoneczniki z babcinego ogrodu,
Falujące tam pod taflą błękitu. 

autor Elhana



A co można napisać o tym jak swoje "Słoneczniki" malował  Vincentego van Gogh ? przeczytajcie poniżej;


"#Kwiaty stały dumnie wyprostowane, obracając do słońca swoje piegowate buzie obramowane złocistymi płatkami. Zginały wdzięcznie grube łodygi, żeby obrócić się ku źródłu, od którego czerpały swoją nazwę. Wydawało mu się, że to swoiste przedstawienie na jego cześć a może raczej spektakl skierowany przeciwko niemu, żeby przypomnieć mu, że sam jest nikim, zupełnie nikim i nie ma prawa cieszyć się słońcem tak jak one. Złapał gwałtownie wazon chcąc cisnąć nim o nierówne deski podłogi. Powstrzymał się w ostatniej chwili. Postawił go ponownie na stole i pobiegł w kąt pokoju gdzie leżały sztalugi i kilka płócien.
#Na czystej bieli pojawiła się pierwsza plama farby. Żółta, ciepła, słoneczna. Potem następna w tonacji ciepłego brązu, potem następna i następna. Łączyły się ze sobą niedbałymi pociągnięciami pędzla, na jeszcze przed chwilą czystym płótnie pojawiały się kolory, jawiło się słonecznikowe misterium trwania, ich nieśmiertelność, ich słoneczne dusze uwiecznione na zawsze w impaście. Kwiaty żyły, nawet na płótnie łapały słońce, złamujące się na grubych warstwach farby. Były dumne, pewne siebie, swojej urody, swojej trwałości, w przeciwieństwie do Vincenta, który odsunął się na krok od sztalug i poważnym spojrzeniem zmęczonych oczu lustrował rozpoczęte dzieło.
#Były zbyt doskonałe, zbyt żywe, drwiły z jego zmęczenia każdym płatkiem, każdym liściem. Złościło go to, żałował, że w ogóle zaczął nad nimi pracować. Usiadł na krześle, przyglądając się im. Bezwiednie zaczął się bawić szklanką, herbata w niej była już zimna, jej ciepło przeminęło... Przeminęło, właśnie - nagły impuls poderwał go znów do sztalug. Na płótnie pojawiły się plamy brązowe i rude jak jego własna broda. Słoneczniki powoli traciły swoje sztywne dostojeństwo. Więdły, ich płatki opadały smętnie w dół, piegowate lica traciły swój zawadiacki wygląd. Patrzyły z niepokojem po sobie, zastanawiając się, jaki będzie ich koniec, miały być przecież idealne, miały być nieśmiertelne, piękne i świeże a człowiek wszystko popsuł.
#Vincent był jak w transie. Rzucał plamy koloru na płótno, nie używając nawet palety. Gwałtownymi ruchami pędzla dodawał wciąż nowych, aż chropowate powierzchnia przypominała księżycowy krajobraz, pełen nierówności. Nadmiar farby zgarniał małą szpachelką, aż cale jego ubranie, podłoga i wszystko wokół nabrało tej samej tonacji. Żółto - brunatnej, kwiecisto - słonecznej, radośnie - ponurej. Cofając się potrącił wyszczerbioną glinianą miseczkę, w której sam przygotowywał kolory, mieszając je często kilka godzin, ucierając składniki farb aż do omdlenia rąk. Słoneczny blask rozlał się po podłodze, plamiąc jego buty. Kopnął naczynie gdzieś w bok i malował dalej, było mu już wszystko jedno, czy kwiaty będą wyglądały wiarygodnie, czy każdy od razu rozpozna w nich słoneczniki. Chciał tylko przedstawić ich procesję do śmierci, ich powolne przemijanie, rezygnację z radosnych zabaw światłem, ich zwiędłe dusze uwięzione w uschniętych łodygach i opadłych płatkach.
#Kolejny słonecznik zwiesił smutno głowę, już nie żółty, już brunatno - brązowy, już nie mający nic z tej wzniosłości, którą zachowali niektórzy jego sąsiedzi z wazonu. Ostatni ruch drżącej dłoni uwiecznił dzieło; ostatnie ukłucie pędzla, który dla kwiatów okazał się śmiercionośnym.
#Vincent stanął przy oknie, mrużąc oczy chłonął ostatnie promienie zachodzącego słońca. Nie zdawał sobie sprawy, że malowanie tak bardzo go pochłonęło, że spędził przy sztalugach cały dzień. Był zmęczony, zawsze był zmęczony. Spojrzał ostatni raz na czerwone już słońce i zatrzasnął z hukiem okiennice. Zdjął buty i nie przebierając się nawet położył na łóżku, brudząc wszystko farbą. W zaciśniętej dłoni nadal trzymał pędzel. Rzucił go na podłogę i odwrócił się twarzą do ściany. Zasnął...
"

napisała Fantasmagoria w Serwisie poetyckim


środa, 7 kwietnia 2010

Sadzone jajko z farszem z królika w szpinaku


Powielkanocne " Jajko sadzone z farszem z króliczka w szpinaku" świeżo ugotowane. Polubiłam ten ścieg na nowo i powstała zawieszka w kształcie jajka.

Receptariusz
Resztka kanwy pozostała z wyhaftowania wielkiego dzieła
Wzór króliczka i kilka kolorów muliny DMC
Kawałeczek wstążeczki
Kilka wieczorów przy telewizji poświęć na wyszycie wzoru ( w moim przypadku nocne dyżury temu sprzyjają, aby nie dać się złapać na chrapaniu)
Przyszyć kanwę do filcu
Obszyć filc ściegiem, dokleić wstążeczkę i gotowe.



Jajko smacznie zawiesić w miejscu tak aby publiczność go zauważyła i sukces murowany.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Pieta Michała Anioła w rzeźbie i hafcie


"Nasączyć kamień bólem, smutkiem i cierpieniem, to wielka sztuka, ale Michał Anioł był wielkim artystą. Stworzył dzieło, które jest zarazem antyczne i chrześcijańskie. Chrześcijańska jest oczywiście jego tematyka. Antyczne jest natomiast wykonanie. Michał Anioł skupił się nie tylko na ukazaniu uczuć, ale też piękna ludzkiego ciała. I chodzi tu nie tylko o nagiego Jezusa. Choć w chwili śmierci syna Maria musiała mieć około 50 lat, to artysta dał jej twarz młodej, pięknej Madonny.
W Piecie zachwyca mnie jeszcze arcygenialne ukazanie bezwładnego ciała (oj miewali z tym artyści wielkie problemy), zamknięta w trójkącie kompozycja, kontrast między gładkim ciałem Jezusa a celowo nadmiernie pofałdowanymi szatami Marii i ten niesamowity gest jej lewej ręki, którym zadaje ona nieme matczyne pytanie: Dlaczego?"

Cytat zaczerpnęłam z "Cudów Świata" Wojciecha Pastuszka


Tak przy okazji Świąt Wielkanocnych nasunął mi się ten temat do głowy. 23 lata temu zwiedzałam Bazylikę Św.Piotra w Rzymie, czas zatarł wrażenia, detale , prawie nic z tego nie pamiętam, został mi tylko obraz rzeźby Piety Watykańskiej Michała Anioła ,rzeźby w kamieniu od której nie mogłam oderwać oczu. I gdy nadarzyła mi się okazja parę lat temu wyhaftować Pietę dla moich znajomych od razu to uczyniłam. Wprawdzie haft nie oddaje piękna rzeźby nie mniej jednak miałam przyjemność wyszywania, jedną haftowałam na białej kanwie inną na czarnej wg. zamówienia, jednym podoba się bardziej biała innym czarna Pieta.
Jest jeszcze wzór samej głowy Matki Boskiej którą to wyhaftowała moja siostra Gocha a ja miałam na to wielką chrapkę, do dziś się za nią nie zabrałam i czasem żałuję.

Pieta czarna


Pieta biała



Dzieło Michała Anioła  "Stworzenie Adama" było inspiracją do wykonania mojego pierwszego w życiu jaja kilka lat temu jak stawiałam pierwsze kroki decu. Na porcelanowym jaju powstał ten biblijny obraz , jajo symbol życia i Bóg który stworzył pierwszego człowieka.


niedziela, 4 kwietnia 2010

Akcenty Wielkanocne


Ślicznie dziękuję za wszystkie życzenia, mam wyrzuty że nie mogłam złożyć życzeń  osobiście na waszych blogach, ale tak to jest w życiu, że aby ktoś świętować mógł, inny pracować musi. Nareszcie i ja jestem wolna     i mogę odpocząć po wielkim maratonie, jak nie byłam w pracy to próbowałam ogarnąć wielkanocne przygotowania.
Teraz czas na odpoczynek, rodzina nakarmiona, a może i przekarmiona , spacerek poobiedni odbyłam , najbardziej jednak cieszę się ze wspólnych chwil spędzonych z dziećmi , tak rzadko mamy okazję spędzić czas razem we czwórkę, całą rodzinką. Choć przez chwilę mam ich tylko dla siebie.

sobota, 3 kwietnia 2010

Życzenia

 
"Kobieta, której nie stać na kir i żałoby,
Lecz z której twarzy czytasz Mękę Pańską,
Jak senna w Wielki Piątek idzie Świętojańską
I dziecko wynędzniałe prowadzi na Groby.
I nagle zobaczyła: zamiast kwiatów skała
I nie pachną hiacynty, nie widzi przybrania.
I wtedy ta kobieta kamienna zadrżała,
Że może po jej śmierci nie być zmartwychwstania.
Lecz oto dźwięk przecudny spłynął w ciszę głuchą
I z chóru lekko zstąpił anioł urodziwy,
I tej trupiej kobiecie powiedział na ucho:
"Im cud jest bardziej trudny, tym bardziej prawdziwy"

Jan Lechoń 1942

Wszystkim odwiedzającym mojego bloga życzę uczty duchowej w przeżywaniu cudu zmartwychwstania, spokojnych, pogodnych Świąt Wielkanocnych.

Dziękuję za wszystkie życzenia i odwzajemniam je tutaj przepraszając , grafik w pracy napięty i nie będę miała możliwości złożenia życzeń osobiście na waszych blogach.

piątek, 2 kwietnia 2010

Wielkanocny barszcz


Zdjęcie barszczu wielkanocnego albo inaczej żuru jak kto woli. Odkąd pamiętam w mojej rodzinie zawsze przyrządzano ten wyśmienity barszcz ze święconym, nigdzie więcej z taką tradycją się nie spotkałam.Zdjęcie zrobione w tamtym roku gdy na Wielkanoc odwiedziłam moją mamę.

Receptariusz


Zdjęcia gotowego zakwasu który robiłam osobiście, to ten ciemniejszy, jaśniejszy zakwas to od mojej mamy, widocznie robiłyśmy z innego chleba.
Kromki żytniego chleba zalewamy wodą i zostawiamy do momentu uzyskania kwasu (żuru), przecedzamy i zlewamy do butelek.Trwa to co najmniej dwa tygodnie.
Święcone z koszyczka kroimy w kostkę, do tego musimy dokroić chlebka, babkę ,kiełbaskę ,mięsko , jajka i specjalny ser.
Pokrojone produkty kładziemy do talerzy  zalewamy ugotowanym z wędzonką i cebulką  barszczem, czystym , niezabielanym, posypujemy świeżym startym chrzanem.
Pychota, można jeść trzy razy dziennie . 

Produkcja serka


Serek zszedł właśnie z linii produkcyjnej.


Mam nadzieję że świetnie bawicie się przy pieczeniu ciast? ja i owszem dzisiaj piekę , idę na noc na dyżur i jutro po nocy cały dzień pitraszenia , ostatni szlif i odpoczywam. Cały tydzień pracuję na dyżurach a między coś tam działam, przepraszam więc za moją nieobecność , nadrobię jak najszybciej.