piątek, 31 grudnia 2010

Odkurzone druty



Zagoniona, zapracowana ale szczęśliwa postanowiłam czas świąteczny poleniuchować. Posprzątane, nagotowane , napieczone, wolne w pracy aż siedem dni z przerwą na nocny dyżur w Boże Narodzenie, żyć nie umierać. Pomyślałam - ponacieram się Sudokremem ( dla niewtajemniczonych to cudkrem od odleżyn) co by mi się odleżyny nie zrobiły od leżakowania przed telewizorem, Renigast pod ręką w razie odczuwania zgagi po obżarstwie ciasteczkami, nic nie będę robiła. W końcu znajdę czas na lenistwo, raz w roku mi się należy.I broń Boże igły do haftu w zasięgu wzroku. Koniec z nałogiem. Postanowienie wdrożyłam w życie, udało się.
Trzy dni wytrzymałam a jakże, tyle tylko że po trzech dniach miałam wszystkie objawy odstawienia nałogu; pocenie się, drażliwość, gonitwa myśli, ręce moje własne zaczęły mi przeszkadzać itc.Wróciłam pokonana do swoich robótek, zasiadłam w poniedziałek do maszyny do szycia , ponaprawiałam spodnie starszemu dziecku i zapakowałam go w drogę. W oczy rzuciła mi się czapka mojego młodszego dziecięcia , jakaś taka zmechacona mi się wydała, więc posłałam owe dziecię po włóczkę do sklepu. Odkurzyłam moje druty które światło dzienne widzą co kilka lat właśnie z okazji odnawiania garderoby zimowej mojej córci. Zamachałam drutami, etam, tego się nie zapomina jak jazdy na rowerze, choć jeżeli chodzi o rower to nie byłabym tego taka pewna, od dawna nie jeżdżę. Zanim powróciłam do pracy czapka była gotowa.
Czapka zwana przeze mnie "tutką", prosta do wykonania, ścieg ryżowy , prostokąt i ściągnięta na koniec zebranymi oczkami, zszycie i gotowa.
Ale igły do haftu w ręku nie miałam, dotrzymałam słowa. A że co innego w zamian mi się samo wcisło do ręki, hmm.......zakręceni ludzie tak już mają. Nie mówiąc ile pomysłów urodziło się w mojej głowie podczas plątania nitek. I wiecie co? nawet miałam ciepłe uczucia do drucików, czyżby budziła się na nowo stara miłość?


poniedziałek, 27 grudnia 2010

Pocztówki świąteczne i dżinsowe bombki








Bombki dżinsowe wykonane z bombek styropianowych , dżinsu różnokolorowego i płócienka z dodatkami pasmanterii. Zrobiłam je specjalnie do pokoju moich dzieci, wprawdzie duże one ale troszkę udekorowałam im pokój na ich przyjazd, nie mogłam się ich już doczekać. Nie wiem ile jeszcze Świąt przyjdzie przeżyć nam razem w takim składzie, wylatują powoli z gniazda i może nie będą mogły spędzać z nami tych magicznych chwil. Cieszyłam się każdą minutą spędzoną z moimi dzieckami i dzisiaj mi smutno, jedno już pojechało a drugie niedługo też spakuje walizki. Dobre chwile tak szybko przemijają.

Dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia jakie otrzymałam od was, aż się wzruszyłam, i to bardzo.
Pozdrawiam cieplutko każdego z osobna.

piątek, 24 grudnia 2010

Wigilia


Jak obyczaj każe stary,
według ojców naszych wiary,
pragnę złożyć Wam życzenia
z dniem Bożego Narodzenia.
Niech ta gwiazdka Betlejemska
która wschodzi znów o zmroku
da Wam szczęście i pomyślność
w Nadchodzącym Nowym Roku.

Życzę wszystkim moim gościom, koleżankom forumowym i blogowym wytchnienia, spokoju, nadziei, szczęścia i ciepła rodzinnego jakie niesie ze sobą czas Bożego Narodzenia .

środa, 22 grudnia 2010

Wiktoriańskie medaliony


Pędzę , ścigam się z czasem, dyżur za dyżurem, w międzyczasie doprowadziłam dom do ładu, a dzisiaj z rozwianym włosem piekę placki, wiję gałązki igliwia na dekoracje, denerwuję się że nie zrobiłam wszystkiego co zaplanowałam, a wieczorem znowu pędzę na dyżur nocny. W pewnym momencie puknęłam się w czoło i zastopowałam.
Myślałam że już moje medaliony leżące w kącie nie ukończę , udało się jednak. Pomiędzy wyciąganiem kolejnych placków dokończyłam, na koniec dokleiłam sznureczek i już wiszą na ubranej choince. Biedaki myślały że przeleżą w piwnicy do następnej zimy.
To są klimaty które najbardziej lubię i niestety jak to moja siostra Gocha pisze w swoim blogu " szewc bez butów chodzi" tak i ja, dla siebie czasem uda mi się coś zrobić , ale to szczątkowa produkcja.
Zapraszam więc w wolnej chwili (ha,ha, jak ktoś jeszcze ją ma) do oglądnięcia na medalionach obrazków z minionej epoki, jak to się dawniej ludziska bawiły na lodzie i śniegu.


niedziela, 19 grudnia 2010

Buduarowo-wstążeczkowe bombki


W tak zwanym między czasie pobawiłam się wstążkami, taki mały eksperymencik, w wyniku którego powstały wstążeczkowo - buduarowe bombki.


Świetna zabawa, bombki robi się przyjemnie i w miarę krótko. 
Do styropianowych bombek przytwierdza się na obu biegunach  za pomocą szpileczek wstążkę obwija się bombkę kładąc wstążkę na małą zakładkę. Bombkę w kolorze ecrii udekorowałam kwiatuszkami wyciętymi z pasmanterii tego samego koloru, kwiatuszki przypięłam szpileczkami na które nabiłam perłowe koraliki. Wstążka w zieleniach wykonana jest z różnokolorowych wstążek jakie akurat miałam w zapasie. Udekorowałam ją gwiazdeczkami i koralikami.Takie dekorowanie bombek stwarza wiele możliwości , inwencja twórcza dowolna, jeszcze jeden plus tych bombek to szybkie wykonanie, jest dobrym rozwiązaniem wtedy gdy nie mamy czasu a chciałybyśmy udekorować stroik, stół, czy inne elementy znajdujące się w domu. Polecam.


środa, 15 grudnia 2010

Mikołajowe bombki



Dzisiaj ukończyłam Mikołajowe bombki, duże bo 15-tki, dla koleżanek z pracy, same wybierały motywy z serwetek, ja je tylko wykonałam, dobrałam tło itp.






Tak jak wszyscy, mniemam , trwam w gorączce kończenia prac związanych z Bożym Narodzeniem, tak jak wszyscy trwam w gorączce wielkich porządków w domu, więc wpadam na blog jak po ogień, staram się też być na bieżąco z waszymi wpisami na blogach, czasami jeszcze śpię , nie licząc że ciągle dyżuruję. Ale dyżury okraszone są małymi przyjemnościami, pacjenci przygotowują na terapii zajęciowej dekoracje świąteczne. W tym roku z namiętnością wręcz chorobliwą wykonują choinki z makaronu, nawet jedną otrzymałam z okazji Mikołajek, dyskusyjne jest czy one mi się podobają, nie bardzo jestem za kapiącą złotem choinką, ale to dar serca więc stoi sobie ona na jednej z półek. Ubrane są już choinki, szopka, jeszcze tylko stroiki dorobią i na oddziale będzie pięknie.
Ja czuję się coraz lepiej, to znaczy duch mój już nie mógł znieść bałaganu i kotów fruwających w każdym kącie, jak się bombkuje to się nie sprząta, prawda? Moja dusza piszczała już, dusiła się na widok bałaganu dookoła, ale coś za coś. Albo bombki albo sprzątanie. Teraz dom zaczyna błyszczeć powoli i ja od razu odzyskuję równowagę. Okropna to wada, ale jak kto jest spod znaku Panny to wie o czym piszę, nie umiem się skupić na robótkach jak dookoła panuje chaos.

Chciałabym wam coś podarować, ale nie mam co. Więc będzie kilka obrazków z Mikołajami, może przydadzą się do wydruku na wasze prace, niech panie się częstują.







poniedziałek, 13 grudnia 2010

Bombki - Zima w lesie



Zeszły z lakierni następne bombki, tym razem w temacie las zimą. Pierwsza to duża bombka 15-tka, aniołki opiekujące się zwierzętami w lesie, las pełen białego puchu, śnieżek dodatkowo wykonany na dole bombki z posypki śnieżnej, cała kolorystyka w zieleni.




Druga mniejsza bombeczka, dzieciaczki , zabawy  na śniegu i biały las. Spadające płatki śniegu wykonane czerwonym brokatem.




Strasznie trudno jest zrobić dobre zdjęcia gdy na dworze ciemno, sztuczne oświetlenie odbija się od błyszczącej powierzchni, muszę więc zrezygnować z pokazania połysku na rzecz uchwycenia obrazka na bombce.Owal bombki nie daje możliwości pokazania jej w całości, a szkoda.
Nie dziwcie się że pokazuję pojedyncze egzemplarze bombek a nie hurtowo wszystkie na raz, uważam że w każdą włożyłam dużo pracy i traktuję je indywidualnie.
Za chwilę zapakuję w paczki i pofruną do nowych właścicieli , razem ze śnieżną bombeczką.



Dołączam zdjęcie które wykonała Renatka, która tę bombkę ode mnie otrzymała w prezencie. Jej zdjęcie o wiele bardziej mi się podoba niż moje własne, mam nadzieję że się nie pogniewa że je skradłam.

czwartek, 9 grudnia 2010

Śnieżna bombka



Śnieżna , czemu?  bo biała , pokryta mieniącą się permanentną farbką z brokatem, dodatkowo śnieg na gałązkach, choinkach i obrazku wypukły delikatnie, pokryty posypką Reflex-Perlen. Bombka specjalnie pomyślana aby zadowolić osoby o których nie wie się nic , aby pasowała do każdego wystroju , z tradycyjnym bożonarodzeniowym obrazkiem pełnym uroku białych Świąt. Bombka którą chcę podarować osobom które mam nadzieję staną się częścią mojej rodziny i częścią mojego życia.







wtorek, 7 grudnia 2010

Czarna szkatułka w róże



Szkatułka była stara , znaleziona na strychu przez znajomą, robiona ręcznie przez chyba jej tatę. Była bardzo zniszczona, troszkę zeszlifowałam brud          i zniekształcenia , ale że to miękkie drewno to nie bardzo mogłam interweniować. Zastanawiałam się jak ją odnowić, postanowiłam pozostawić jej troszkę starości w postaci niektórych nierówności , motyw z serwetki przykleiłam bezpośrednio na drewno , tak by słoje przez motyw przebijały. Mam nadzieję że metamorfoza pudełeczka będzie się podobać.




Nie było dzisiaj światła, ponuro na dworze, więc zdjęcia wykonałam przy sztucznym oświetleniu , tylko jedno specjalnie przy oknie aby był widoczny głęboki mat jaki uzyskałam lakierując Fluggerem nr 20.
 Jutro skrzyneczka pójdzie do właścicielki, długo  czekała , jeszcze na początku października przykleiłam serwetkę, cóż brak czasu  się kłania. Cosik ten czas przecieka mi przez palce i to coraz szybciej. 

piątek, 3 grudnia 2010

Ale zabawa...


Zima na całego, zaskoczyła nas wszystkich, czyżby? Przecież w końcu przyjść musiała. Człek skulony w domu marzy o tropikach, cieszy się że akurat wychodzić nie musi. Oj człeku nigdy ci nie dogodzi. A przecież jak wyjdziesz nieboraku na dwór i zobaczysz biały puch, skrzący się śnieg, drzewa otulone białą kołderką to serce ci w piersi o mało nie wyskoczy tak cieszy widok bieli. Co tam mróz i zamieć, jest pięknie. Czy możesz sobie wyobrazić Święta Bożego Narodzenia na tropikalnej wyspie , zamiast choinki przybrana palma, może gdzieś tak jest, mnie cieszy że ja tradycyjnie mam Święta na biało i kolorową choinkę, więc jak będzie? koniec narzekania, trzeba szykować na jutro ciepłe ubranko i pomaszerować odważnie przez zaspy do pracy.


Nie wiem jak wy ale ja w dzieciństwie i młodości całą zimę spędzałam tak jak ci na obrazkach. Moje prawdziwe łyżwy figurowe dostałam pod choinkę już nie pamiętam w jakiej klasie , wcześniej coś mi świta że miałam takie doczepiane do brązowych kamaszy, no ale to w bardzo wczesnym dzieciństwie. Figurowe łyżwy , te to dawały możliwości, zakładałam je na nogi rano, całą drogę jechałam do szkoły, proste, miałam z górki. Droga to nie tak jak teraz zasypana solą, o nie, była wyślizgana saniami z pobliskich wsi które często krążyły po ulicach, stwarzały więc możliwość dojechania do samej szkoły. Po lekcjach obowiązkowo trzeba było zaliczyć lodowisko które całą zimę funkcjonowało na boisku szkolnym, utrzymywane przez Pana od WF i starszych chłopców z ósmej klasy. Boisko za darmo, tak kochani, nawet był magazynek cały wypełniony łyżwami i nartami które każdy mógł wypożyczyć za darmo. Nic nie kosztowało uprawianie łyżwiarstwa. Powrót ze szkoły wiązał się z polowaniem na sanie do których się doczepialiśmy aby nas zawiozły pod górę do domu. Wracałam sztywna, mokra , czerwona , ale szczęśliwa. Ale to były czasy, i nie pamiętam abym kiedykolwiek chorowała.


Życie towarzyskie kwitło na lodowiskach , pod domem , na ulicy , na sankach w lesie, na nartach w niedzielę.
A teraz? Siedzi sobie człeczyna ( czyli ja) przed komputerem i wydziwia że mu zimno, patrzy za okno i myśli znowu wieje, przeleci się do pracy przez ulicę i tyle jego świeżego powietrza i dziwi się potem że każdy powiew wiatru go zabija i gil się ciągnie aż do pasa. Oj człeku choć już stara z ciebie baba to pojeździłabyś sobie na łyżewkach, na lodziku , co?  oj, tak, tak..............